czwartek, 23 maja 2013

Kilka słów o samej sobie :)

Tak myślę, myślę... I nie mogę się niczego domyśleć :).
Mianowicie chodzi mi o temat notki, przecież tak naprawdę nic o mnie nie wiecie ;P.
Postanowiłam więc opisać Wam swoje codzienne dni, wakacje itd...

Właściwie nie ma co opowiadać, jestem jak każda nastolatka.

Podstawowe informacje o mnie - Kocham,

Nie wypiszę tu wszystkich informacji, ponieważ nie zaszkodzi Wam przeczytać biografii.

A więc...
Słucham rapu.
Mam 12 lat.
Urodziny 22 lutego.
Mam starszą siostrę xD - 23 lat.

Mój codzienny dzień...

Poniedziałek...
Wstaję o 6:30.
Myję zęby, ubieram się, czeszę włosy i ogółem przygotowuję do nadchodzącego dnia.
Właściwie to zawsze mam problem z dobraniem ubrań do pogody... Jakoś już taka jestem ;/.
Później jadę z mamą do mojej szkoły, akurat ma po drodze do swojej pracy, więc z chęcią mnie podwiezie.
Siedzimy z koleżankami, właściwie to z koleżanką, bo inne (znając życie) jeszcze śpią ;) i gramy ogółem w gry na telefonach itd...
Później 8:00 rozpoczynają się lekcje, albo jakieś dodatkowe kółka (ja chodzę na matematyczne, muzyczne, przyrodnicze i z j. angielskiego). 
Wchodzimy do klasy, pani/pan sprawdza obecność i albo kogoś zapyta, albo zrobi kartkówkę z 1 pytaniem (zazwyczaj są banalnie proste i nie na ocenę, tylko na jakieś plusy ;/).
I tak w szkole 6-8 godzin...

Wszystkie dni od Poniedziałku do Piątku wyglądają tak, jak opisałam powyżej.

Weekend: Sobota-Niedziela
Wstaję zazwyczaj o 8:00, ponieważ jestem już przyzwyczajona do porannej pobudki...
Idę na śniadanie, wszyscy jemy przy stole... Jeżeli chodzi o to co jem xP (opisuję najmniejsze szczegóły), to zazwyczaj są to płatki "Cini-Mini's".
Następnie ubieram się, myję itd.
Później albo włączam komputer, albo wychodzę na dwór, albo umawiam się z koleżankami na lody/pizzę/zapiekankę itd...
Gdy wyłączam komputer, bądź wracam z dworu - odrabiam lekcje i się uczę tak od 30 minut do 1 godziny (czasami mi się nie chcę, to się nie uczę, jednak wolę być przygotowana, zwłaszcza, że w mojej szkole kartkówki to codzienność).
Po zakończeniu powyższej czynności, jeździmy z mamą na rowery, albo wyprowadzam psa (rasa Cocker Spaniel angielski).
Później znów na komputer...
I tak mija mi weekend, w szczególności na odpoczynku.

Wakacje - gdzie spędzam :)

Co roku spędzamy je z mamą, ze mną, ciotecznym bratem, ciocią i wujkiem.
A spędzamy w Czesławicach - wieś niedaleko Lublina, albo we Włoszech.
Jeżeli w Czesławicach, to w tym oto NASZYM domku letniskowym:
Znaczenie letniskowy w tym przypadku oznacza - zaczęliśmy go tak nazywać, gdy zaczęliśmy spędzać w nim czas raz do roku na wakacje. Zbudowały go moja mama i ciocia (nie, że budowały cegły xD tylko po prostu razem płaciły), aktualnie jest on bardzo zmieniony... Jest już ogrodzenie, jak widzicie z tyłu garaż, ogród itd... Zdjęcie zostało zrobione 3 lata temu, więc nie kierujcie się do końca tylko i wyłącznie nim.

No cóż... Wakacje spędza się fajnie, szkoda tylko, że tak krótko. Bardzo często biwakujemy, jeździmy na wycieczki rowerowe, zbierać grzyby, do lasu, razem wszyscy robimy pierogi xD, naprawdę... Po prostu jest tak bardzo rodzinnie ;(. Uwielbiamy spędzać tam czas, ten dom stworzył bardzo miłą atmosferę, każdego znamy na tej wsi, każdy nam pomoże, nawet sąsiedzi, którzy mają ogród warzywny pozwalają do nich wstępować po warzywa.

Żeby nie zanudzać, chciałabym opowiedzieć Wam taką historię, którą... Niestety - bardzo przeżyłam.
2010 roku dostaliśmy z Łukaszem (Łukasz to mój cioteczny brat) 2 psy, on dostał, że tak ładnie powiem "pieskę", a ja "psa", bardzo się cieszyliśmy.
Rok później... 2011... Nadeszły kolejne wakacje, wraz z nami dorosły także nasze psy, wszystko było dobrze przez okrągły miesiąc, ale później... Mój pies zniknął ;(. Ogromnie się przestraszyłam, płakałam, panikowałam... Niestety, minął kolejny miesiąc, a po nim ani śladu. Szczególnie ciocia to przeżywała, bardzo była do niego przywiązana.
Doszły nas pogłoski, iż został sprzedany małżeństwie. Adresu ich nam nie podano...
Podczas poszukiwania go, znalazłam różaniec, każdemu z nas śniły się dziwne sny, aż w końcu zadzwoniła do nas pani, która powiedziała "Widziałam go!", szukaliśmy, wierzyliśmy, że gdzieś tam na nas czeka.
Lecz los ukazał się od tej złej strony, nie znaleźliśmy go do tej pory.
Mama była także załamana, ciocia płakała równie mocno, jak ja, bardzo kochałyśmy razem z ciocią tego psa.
Kilka dni później, budzę się rano, patrzę nie ma Łukasza i mamy, ale jednak widzę, jak przyjechali, byli do mnie tak bardzo uśmiechnięci, powiedzieli, że mają dla mnie niespodziankę... Był to nowy piesek:
Mój kochany Chappi (czyt. Czapi).
Z początku nie lubiłam go, odpychałam od siebie... Jednak z dnia na dzień przyzwyczaiłam się, pokochałam go <3, był taki czuły i słodki. Obecnie wygląda tak:
(To ten jasno-brązowy). Zaś ta biała "psinka", to pies Łukasza.

O jej... Przepraszam Was za tak dużo literek xP.

Na koniec kilka fotek z domku letniskowego:
W kuchni okropny bałagan - tak, wiem ;). Ale jakoś nikt nie miał czasu posprzątać.

Myślę, że to tyle, na koniec kilka słów ode mnie.
Jeżeli uważacie, że pisząc tę notkę chciałam się tylko i wyłącznie pochwalić, to po prostu zostawcie takie opinie dla siebie. Napisałam ją, ponieważ mało o mnie wiecie, a chciałabym, abyście lepiej znali mnie z reala...

Pozdrawiam!

0 komentarze:

Prześlij komentarz